środa, 8 sierpnia 2012

Zakwita raz...

... tylko raz biały kwiat...

I że niby kwiat paproci? ;) Powszechnie zaś wiadomo, że takowego nie ma, paprocie to nie rośliny kwiatowe. Chociaż, w jakimś magicznym świecie... może...

Ale nie o magii, nie o tym, nie o tym! Chociaż... jakby się tak człowiek uparł, to mógłby co chwila przeżywać... magiczne chwile.

Bo ta rzecz się ma następująco: paprocie grają główne skrzypce w orkiestrze dekoracji ślubno-weselnych zwaną. Werble proszę!

bukiet ślubny Panny Młodej ułożony z eustomy, frezji, dzwonka irlandzkiego, mikołajka i paprotki

oczywiście nie mogło zabraknąć świecidełek!

butonierki Panów Świadków

butonierka Pana Młodego

na sali weselnej








*******
Sezon urlopowy na półmetku, ja już wypoczęta, zwarta i gotowa do działania edukacyjnego i florystycznego!

niedziela, 15 lipca 2012

Losowanie 13tego...

... 15tego post.

31 chętnych osób, więc pierwsze losowanie, w którym nagrodą jest mix niespodzianek, a pochwali się nimi na swoim blogu:




Drugie losowanie spośród... 1 osoby? :) Kajjka bezbłędnie podaje, co jest w zawiniątku:

"stawiam, że w tajemniczym zawiniątku jest jeden z tych uroczych lampioników z różyczkami :)" i dlatego do niej wędruje owe zawiniątko (na foto 3 sztuki, w zawiniątku 2 sztuki)!


Serdecznie gratuluję obu Dziewczynom, czekam na Wasze dane do wysyłki, mam nadzieję, że zostaniecie u mnie na dłużej, a w zapowiedzi kolejnego postu takie foto:


czwartek, 12 lipca 2012

Jak nie pisałam to nie pisałam, a jak zaczęłam, to...

... trudno przestać ;)

Dziś brzoskwiniowo - florystycznie, zapraszam :)


bukiet, który nazwałam BRZOSKWINIOWY RAJ

(ręka miśkowa, żeby nie było, że moja, hihihi)

butonierka Pana Młodego

 butonierka Pana Świadka

wpinka kwiatowa we włosy Panny Młodej

dekoracja samochodu






*******
A jutro losowanie :)


środa, 11 lipca 2012

... a czasem coś pokażę ;)


Ostatni tydzień czerwca, "Łódź miastem kobiet", kino Bałtyk, promocja Centrum Nauki i Biznesu ŻAK:. Materiały:

Produkt końcowy:



Skromna autorka ;)


*******
Zostały jeszcze 2 dni na zapisanie się na CANDY - chętnych zapraszam!


poniedziałek, 9 lipca 2012

Co do bransoletki i ukończony projekt GS

... a do maminej bransoletki - w sumie to do dwóch maminych bransoletek - szkatułka na biżuterię z motywem fiołka i spękaniem - nie bardzo mi to jeszcze wychodzi, coś chyba nie tak robię z tym dwuskładnikowcem ;( buuu!



*******
Co słychać w projekcie Granny Squares? Ano - dobiegł końca, pled ma nowego właściciela - w sumie to dwoje właścicieli ;) - statystyki: 28 motków włóczki akrylowej, 238 kwadracików, 39.600 centymetrów kwadratowych pledu, 1 złamane szydełko (do dziś zachodzę w głowę, jak to się mogło stać?), 3,5 miesiąca dziergania... i takie oto coś staje się prezentem:



*******
Jeszcze kilka dni do rozstrzygnięcia CANDY - frekwencja niska, więc szanse tym większe ;) zapraszam!

Losowanie już 13 lipca!

środa, 20 czerwca 2012

Mała rzecz a cieszy :)

Bransoletka. Niby nic... Dwie dla Mamy, jedna dla mnie - jak najbardziej sprawiedliwy podział!


 


*******
Przypominam o cukierasku :)

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Szczepan i coś jeszcze :) może... CANDY?

Szczepan - to nowy członek naszej rodzinki :) Słodziak przeokropny - nieprawdaż? Na foto - w trakcie lanczu :)


A coś jeszcze to same przyjemności! Otóż - 2 lata temu postanawiam zakasać rękawy i powstaje Miejsce Sympatycznych Klimatów :) Od tamtej pory wiele się tu dzieje, statystyki... a co ja tam będę zanudzać statystykami! Dużo tego!

W związku z tym - zapraszam na rocznicowe CANDY :) - zasady proste:



komentarz ---> podlinkowanie banerka ---> podwójne losowanie 13 lipca

Podwójne losowanie - pierwsze spośród wszystkich Ochotników, drugie - spośród Ochotników, którzy odgadną co jest w zawiniątku ze zdjęcia :)
Zapraszam!

niedziela, 3 czerwca 2012

O szklankach pękających ze śmiechu i innych takich

"Kiedy przyjechały ze sklepu, było ich sześć. Sześć szklanych szklanek ze szklanym szlaczkiem.
Sprzedawca mówił, żeto pół tuzina, a babcia, która je kupiła, powiedziała o nich "sześcioraczki".
- Wyskakujcie z paczki, moje sześcioraczki - powiedziała, stawiając paczkę ze szklankami na kuchennym stole. I zaraz zaczęła je rozbierać z bibułkowych pelerynek, w które były poubierane.
- Wyskakujcie z paczki, moje sześcioraczki - zachichotała pierwsza szklanka. - Ojej, jakie to śmieszne! Takie śmieszne, że chyba pęknę ze śmiechu!
I wyobraźcie sobie, że rzeczywiście pękła.
Więc w czasie kąpieli pod kranem było ich już tylko pięć.
- Umyję wam szlaczki, moje pięcioraczki - powiedziała babcia i puściła wodę z dwóch kurków naraz. Trochę wody z czerwonego i trochę z niebieskiego.
- Umyję wam szlaczki, moje pięcioraczki - powtórzyła sobie po cichu druga szklanka. I zaraz zaczęła się okropnie śmiać. Bo tak ją to rozśmieszyło. A ponieważ śmiałą się do rozpuku, więc oczywiście także pękła.
I teraz nie ma już w domu ani sześcioraczków, ani pięcioraczków, tylko są czworaczki. Pijemy z nich herbatę, pijemy mleko i bardzo uważamy, żeby żadnej z nich niczym nie rozśmieszyć, bo wcale nie chcemy, żeby nasze szklanki pękały ze śmiechu."

I jak? Ja mam rogala od ucha do ucha! Powyższe opowiadanie, autorstwa Wandy Chotomskiej, rozbawia mnie za każdym razem, kiedy je czytam! Czuję, że za chwilę zmienię się w taką szklankę, co za chwilę pęknie ze śmiechu! Uwielbiam takie momenty, kiedy się pęka ze śmiechu - są o wiele fajniejsze, niż kiedy się nie pęka! Życzę Wam wszystkim pękania ze śmiechu właśnie, bo wtedy czujemy się naprawdę dobrze i na duchu i na ciele i pomimo, że dookoła marzenia pryskają jak bańki mydlane... Śmiejmy się do rozpuku!

*******
Nadal kwadracikuję. Mam już przeszło setkę kwadracików na pledzik, który jest przeznaczony na prezent. Nie powiem komu, nie powiem na kiedy - niech to będzie jeszcze chwilkę tajemnicą dla rodzinnych podczytywaczy :)

*******
Tak się zastanawiam, bo... Mówi się, że jak COŚ jest do wszystkiego to jest do niczego. Czy tak samo jest z ludźmi? Czy jeśli KTOŚ jest od wszystkiego, to jest do niczego? Bo weźmy tak na przykład mnie. Robię wiele rzeczy, czasem strasznie naraz... I najczęściej cieszą mnie efekty. Ale - no właśnie... to małe 'ale'... Podpatruję Wasze blogi - i w sumie najczęściej jasno można określić i stwierdzić jednoznacznie, czym się zajmujecie - jedne szyją tildy, inne torby albo pościel, jedne dekupażują, inne są mistrzyniami w kartkowaniu lub tworzeniu sutaszowej biżuterii. A ja? Z jednej strony florystyka, układanie bukietów. Z drugiej strony - decoupage, z następnej strony - szydełkowanie kwadracików albo filcaki, albo... szycie na maszynie ostatnio tak jakoś... I zastanawiam się, co ma sens, w czym jestem lepsza, co lepiej mi idzie... I nie wiem... I czasem mam wrażenie, że nic nie potrafię w szczególności. Zbyt wiele srok za ogon? 

*******
Niedługo stuknie druga rocznica mojego blogowania. Dobrze mi tu z Wami! Dlatego szykuję coś extra, ale co to będzie - zdradzę po powrocie, za 3 dni, z Bardzo Zielonego Przedszkola (to coś jak zielona szkoła, tylko bardziej i dla przedszkolaków), ze Spały. Chcę otworzyć oczy Milusińskim na piękno przyrody. Trzymajcie kciuki!

*******
A teraz idę pękać ze śmiechu! Pa!

czwartek, 3 maja 2012

Granny Squares mnie pochłania!!!!!!!!

... kwadracik do kwadracika...

... dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami... NIE! WRÓĆ! jakieś 22 lata temu, więc całkiem niedawno, przecznicę stąd, na "drugim" podwórku, w majowym przedpołudniowym słońcu... Na drewnianym krzesełku, wyścielonym podartą poduszką siedzi siwiutka Staruszka, pani Owczarkowa. Jej zmęczone, szare, dobre oczy zza szkieł niewiarygodnie wielkich okularów patrzą na lekko drżące, pomarszczone, spracowane dłonie, w których wesoło skacze srebrzyste szydełko; to pętelkuje, to się chowa, to wyskakuje spod kolorowej nici włóczki koloru... nie pamiętam... może żółtego? Prawdopodobnie to jeden z tych wesołych kolorów być musi, bo pani Owczarkowa taka właśnie jest - pomimo szarości źrenic wydaje się być kolorową Wiosną!

Nieśmiało podchodzę do starszej pani, o której wcześniej tylko słyszałam, że przesiaduje na "drugim" podwórku, na zniszczonym krzesełku, tuż pod komórkami sąsiadów i hekluje. Hekluje? Znaczy się co robi? Szydełkuje? Tak po prostu? I to wszystko? 

- Chciałabyś się nauczyć? - ni stąd ni zowąd zagaduje starsza pani. Lekko wystraszona kiwam głową - no bo co mogę innego zrobić zupełnie zaskoczona reakcją na moje cichutkie podglądanie? - Jak masz na imię?
- Magda...
- Madziu - jutro wezmę ze sobą dwa szydełka - przyjdziesz?
Jasne, że tak! Może nie dlatego, że okropnie mnie to wszystko interesuje - ten stos malutkich kolorowych  wydzierganych skrawków i rosnący w dłoniach pani Owczarkowej kwadracik - ale chęć spróbowania czegoś, czego inne dziewczyny na podwórku nie robią bo pewnie nie potrafią... a ja się nauczę!

Zaraz po śniadaniu - biegnę na "drugie" podwórko - pani Owczarkowa już na mnie czeka - ze srebrzystym szydełkiem i kilkoma kłębuszkami w starej podniszczonej torbie foliowej, takiej co to - wiecie - z pogniecenia już zrobiła się nieprzezroczysta... Ha! Mam też swoje krzesełko! Trochę niewygodne, twarde, z rozklejającym się oparciem, drewniane, kołyszące się... w lewo, w prawo, do tyłu... o już się nie kołysze, przestawione nieco w bok... bo "drugie" podwórko to "kocie łby" - no, prawie, bo trochę rzadziej te kamienie wystają z ubitego szarego piachu niż z definicji "kocich łbów" wynika... mimo to - nie ma trawy...

Oczko, łańcuszek, słupek... I taki początek mojej przygody z szydełkiem... Codziennie odwiedzam panią Owczarkową i tak sobie heklujemy - ona wyczarowuje kolejny milion kwadracików, ja cały czas powiększam swój pierwszy kwadracik, kwadrat, kwadracisko... Przygoda trwa choć wakacje nastają, nawet podczas corocznego wyjazdu do Babci Helci do Czerniewic... Tylko ja, szydełko, kłębki (matko kochana! u Babci cały tapczan wypchany włóczkami! "Częstuj się skarbie!"), koc, miejscówka pod szeleszczącymi przy nawet najmniejszym podmuchu wiatru topolami, tam, na granicy boiska, przy drodze na "kopcowe"... a boisko to graniczy z ogródkiem, najpiękniejszym ogródkiem w całej wsi! Ogródkiem, w którym rośnie agrest, maliny, róże, szczypiorek, rudbekie, truskawki, czosnek... wszystko wymieszane, tak pięknie... Czasem Babcia wyrzuca z niego z uśmiechem piłkę - nie złości się na grających...

Zaczyna się szkoła, szydełko idzie do szuflady... Pani Owczarkowa już niecodziennie siada na krzesełku... Coraz chłodniej... Od czasu do czasu zaglądam na "drugie" podwórko, karmimy gołębie - na szydełko ciut za zimno i palce grabieją coraz bardziej...


*******

Nie mogę nigdzie znaleźć tej mojej pierwszej pracy - ogromny kwadrat, niezwykle kolorowy...

Ostatnio coraz częściej  wracam pamięcią do czasów dzieciństwa, do którego - dacie wiarę? - tęsknię... Wszystko tak proste... To znaczy wtedy takim się nie wydawało, a teraz... Wspomnienia... Bez nich jest niefajnie, dlatego kiedy tylko mam chwilkę - wspominam! Zastanawiam się - gdzie jest ten mój szydełkowy kocyk, kwadrat... ten pierwszy... Mama też nie pamięta, trochę szkoda... I tak sobie o nim myślę i myślę i... ZROBIĘ NOWY! 

A może nie kocyk? Może ciężki pled? Widziałam gdzieś fajny sznurek, tanio... Jak zepsuję - dotkliwych strat finansowych nie poniosę :)

Mam 3 kolory sznurka: różowy jasny, różowy ciemny i beżowy (w sumie to 2 kolory...), mam szydełko, siadam wygodnie w fotelu i... NIE PAMIĘTAM! Znaczy nie, że nic nie pamiętam, bo robię łańcuszek, zamykam, robię 3 słupki, 3 oczka, 3 słupki, 3 oczka, 3 słupki, 3 oczka, 3 słupki, 3 oczka i... CO TERAZ? Jak to się łączyło? yyy... MAMA! Ona jest królową szydełka! 

Siadamy, wspólnymi siłami wypracowujemy schemat, według którego powstaje pierwszy kwadracik, potem kolejny, i kolejny.

I tak mija mi czas wolny - 9 minut na kwadracik, kwadracików 92, sznurka już brak... Nie będzie pledu! Będzie ozdobna narzuta na miękkie siedzisko, które stoi w przedpokoju :) Wystarczy tylko pozszywać kwadraciki :) Mam już 16 razem złączonych, jeszcze tylko 76 :)




*******
Wiem, że wiele Bloggerek również szydełkuje te babcine kwadraciki, odwiedzam blogi i stronki, wiele mnie strasznie inspiruje! Mam już pomysł i włóczki na większą sprawę, ale czywolnego czasu mi starczy... bo zapału na pewno!