niedziela, 11 lipca 2010

Floralno-ślubne przygody...

... czyli złe dobrego początki :)

Tak, tak - nie pomyliłam się w podtytule posta! Bo wszystko zaczęło się w sobotę wczesnym rankiem. Budzik nastawiony na 4 rano - chcę jak najwcześniej pojechać na giełdę, kupić kilka drobiazgów brakujących do kolejnego mojego florystycznego dzieła pod tytułem: "Do ślubu". Budzik dzwoni. Zawsze dzwoni. Tym razem też musi. Nie słyszę go ani ja, ani mój Małż... Otwieram oczka i pierwsze spojrzenie pada na zegar - 7:00! O zgrozo! Co jeśli się nie wyrobię? Giełda, potem zrobienie bukietu, butonierki, kwiatów do włosów, serduch goździkowych w podziękowaniu rodzicom... Chyba to wszystko. Dam radę, no muszę - o 12: 00 umówiony odbiór.

Na giełdzie jestem o 7:40. O 8:00 zamykają... Biegiem wpadam w interesujące mnie alejki, na wybranych stoiskach przestępując z nogi na nogę wybieram przydasie i niecierliwię się, bo sprzedawca właśnie ucina sobie miłą na pewno pogawędkę z kimś z sąsiedniego stoiska! ZAPŁACIĆ CHCĘ ZA TE KRYSZTAŁKI! No, wreszcie pani odbiera ode mnie pieniążki. Lecę w kolejną alejkę, inne stoisko: druty. Szybko płacę i wybiegam. Jeszcze po drodze liście do bukietów okolicznościowych - jak zwykle brakuje mi aspidistry, na stoisku mojego ulubionego Zieleniaka (tak nazywam przesympatycznego człowieczka, który sprzedaje liściorki) - tez brakuje - lecę dalej - jest, kupuję 3 pęczki po 10 sztuk. I do samochodu! AAAAAAAAAA! Klej - przeciez bukiet ma być klejony! Mam jakieś pozostałości, ale na pewno nie wystarczy! Wracam do pierwszego stoiska - poprszę klej - jest! Płacę. I do samochodu. Podjeżdżam pod kwiaciarnię - godzina 9:00. Masakra! 3 godziny do odbioru kompozycji, godzina do otwarcia kwiaciarni. A jak ktoś wejdzie i będzie chciał coś ekstra a ja nie mam czasu? Co ja zrobię? Mała panika przeradza się w coraz to większą... Dziękuję sobie, że wszystkie stelaże zrobiłam wcześniej, dziś tylko naklejanie kwiatów, komponowanie zieleninki, dekorowanie kryształkami. Zdążę. Muszę. Najwyżej otworzę kwiaciarnię godzinkę później.

Zaczynam naklejać pojedyncze kwiaty falenopsisa. Klej coś dziwnie pachnie. W zasadzie to śmierdzi! Co jest z nim nie tak? Słyszałam, że zmienili siedzibę i fabryka inna. Może zmienili jakiś składnik. Trudno. Kurczę, nie klei się tak, jak powinien! Nie schnie! O zgrozo!!!!!!!! Po drugiej stronie podklejonych kwiatów zaczynają wychodzić jakieś czarne plamy! Klej chyba pali płatki! I kolejne czernieją! Wyrzucam w sumie 10 kwiatów - a jeśli mi nie wystarczy tych, co zostały? Robi mi się gorąco, czuję krople potu na plecach, o czole nie wspmnę... Stary kklej! Powinnam jeszcze mieć jakieś pozostałości! Szukam w przepastnej szufladzie sfatygowanej, prawie pustej tubki. Jest! Międlę ją, klej zaczyna powolutku wypływać. Nie śmierdzi. Wogóle nie ma zapachu. Podklejam kwiaty. Wszystko jest ok, uffffffffffff. Bukiet gotowy. teraz butonierka dla Pana Młodego i grzebyk do włosów Panny Młodej. Mam! Otwieram kwiaciarnię kilka minut po 10tej. Obsługuję kilku klientów, na szczęście nie są megawymagający. Zabieram się za robienie serduch goździkowych. Stoją już dumnie w wazonach! Uspokajam się, patrzę na zegar, 11:30. Mam pół godziny na zrobienie zdjęć. Fotografuję, poprawiam niedociągnięcia. Jestem z siebie dumna!

Kilka minut po dwunastej ktoś od Panny Młodej przyjeżdża po kompozycje. Pakuję, objasniam, czyli procedury jak zwykle. Dziewczyna pyta: a dla świadków nic nie ma? Ja na to, że nie było zamawiane... Troszkę rozmawiamy, żartujemy. Przeglądam raz jeszcze umowę, a tam... ZAMÓWIENIE NA BUTONIERKĘ DLA ŚWIADKA I KORSAŻ DLA ŚWIADKOWEJ! O mamo! Ale mi się słabo zrobiło! Jak ja mogłam to przeoczyć?! Dorobię! Pewnie! Dowiozę! Dziewczyna podała adres, numer telefonu, wyszła. Drut - mam. dzwonek irlandzki - mam. Starzec - jest! Falenopsis - NIE MA! Główny kwiat - brakło mi! Gdzie ja teraz kupię? Myśl Madziu, myśl intensywnie! TEŚCIOWA! Tak, ona ma takie same storczyki na parapecie, widziałam przedwczoraj! Akurat Małż jest u swoich rodziców, pomaga przy remoncie. Dzwonię do niego - "kochanie przywieź mi tego amarantowego storczyka mamy! Nie pytaj! Wytłumaczę jak przyjedziesz!". Przywozi po 15 minutach od telefonu. Ucinam 2 kwiaty - chyba się nie zorientuje, akurat w domu jej nie ma, więc nie było jak zapytać, poza tym to trochę krępujące - jakby nie było... Kleju już praktycznie nie mam! Rozcinam tubkę, wyciągam wysychające gluty wykałaczką, starcza... Robię butonierkę, korsaż, daję Małżowi adres, kompozycje i proszę, żeby zawiózł. Ma akurat po drodze... Szczęśliwy zbieg okoliczności? Dokładam Młodym 2 torebki płatków róż, na przeprosiny... Moje Kochanie spisuje się na medal, zawozi, przeprasza w moim imieniu, daje płatki... Musi fajnie wyglądać - w zapapranych portkach roboczych i rozwalających się klapkach równie umazanych cementem co reszta odzienia. Kocham go! Zawsze ratuje mnie z opresji!

Siadam na zapleczu, na siedząco robię kawę. Upijam łyk, drugi... Odycham z ulgą. UDAŁO SIĘ! A klej zawiozę, oddam i... nie wiem w sumie co.

Poniżej fotki tego, co zrobiłam w wielkim stresie:

"kryształowy" bukiet ślubny - mam nadzieję, że wymarzony przez Pannę Młodą :)

"kryształowy" bukiet ślubny - inne ujęcie

i jeszcze raz bukiet ślubny - z każdej strony

butonierka Pana Młodego

grzebyk kwiatowy do wpięcia we włosy Panny Młodej

butonierka Pana Świadka

korsaż na rękę Pani Świadek

dla Rodziców

Wiecie co? Uwielbiam to; ten stres, ten pośpiech, tą adrenalinkę, nawet gdy sytuacja jest ekstremalna, czy to z braku wystarczającej ilości czasu, czy z innych powodów... Kocham FLORYSTYKĘ. I Małża. I psiurę Gaję. I wogóle jestem strasznie kochliwa! Pozdrawiam Was serdecznie moi kochani Odwiedzacze!

8 komentarzy:

  1. Czytałam ten dramatyczny wpis jednym tchem. Ja tak w pracy właśnie mam. Lepiej mi nawet wychodzi na ostatnią chwilę kiedy adrenalina w żyłach ;-)
    Bukiety wyszły Ci cudownie! Młodzi będą mieli pamiątkę na całe życie. Bukiet ślibny najbardziej doceniłam oglądając zdjęcia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne:)Kiedyś pracowałam w kwiacirni i układanie kwiatów mi nieobce:)pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne, podziwiam.
    Ja też kocham florystykę:-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam :) Dziękuję za miłe odwiedzinki. Rozejrzałam się u Ciebie i widzę, że z kwiatów potrafisz wyczarować cuda. Będę tu zaglądać z wielką przyjemnością.
    Jeżeli chodzi o broszkę u mnie podałam maila. Napisz ustalimy szczegóły.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, szalona, zdolna Parvi, jesteś niesamowita. Śliczne to wszystko, wiesz o tym!
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  6. Łał.... z zapartym tchem przeczytałam historię :)
    A kwiaty bardzo piękne.

    Ivonn

    OdpowiedzUsuń
  7. Parvi :))))) jesteś niemożliwa :)) przeczytałam jednym tchem .. jak jakiś kryminał.. :D cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło. myślę, że od tamtego czasu nie zostawiasz zakupów na ostatnią chwilę ?? :D

    OdpowiedzUsuń