poniedziałek, 16 sierpnia 2010

WOŚP 2010 - wspomnień część 1...

...PRZYGOTOWANIA DO WIELKIEGO DNIA.

Jakoś na początku listopada (a może jeszcze pod koniec października?), dość późnym wieczorem, rozmawiam na GG z Ka-melią. Pisze mi o swojej cudownej Córeczce, ciarki przechodzą mi po plecach, jak Karolina opowiada mi, co przeszły, co przechodzą, i że boją się o niepewną przyszłość… Od słowa do słowa – poruszamy temat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (niegdyś dzięki jej akcji malutka Amelka została poddana badaniom, które szybko stwierdziły u Małej niedosłuch...)

Pierw nieśmiało i po cichutku dojrzewa w nas pomysł – akcja… Kwiaty. Kwiaty dla gości w studio. Dla gości, którzy przyjdą i dadzą coś na ten szczytny cel i będą o tym rozmawiać podczas wejść antenowych. A wśród tego wszystkiego my… Floryści z eFKa… Uda się? Być może! Ale dużo pracy przed nami… I najważniejsze – bez sponsora nie ruszymy! Mamy kontakt z Fundacją Jurka Owsiaka. Niemal osobisty. Postanawiamy, że Karola napisze maila do Fundacji, opisze co chcemy zrobić i poczekamy na odzew, jeśli będzie akceptacja – ruszymy dalej, czyli przedstawimy pomysł jankowi – może on się zajmie pozyskaniem pieniędzy od sponsorów? Idę spać, nie mogę jednak usnąć, niemal do rana myślę i myślę, i mam przeczucie, że damy radę! Nazajutrz – odtąd żyjemy WOŚPem i akcją dla niej – piszemy do innych dziewczyn maile. Margarett2008, Jola Darska, frezja… Zgadzają się – znaczy chcą razem z nami układać bukiety i rozdawać je podczas wielkiego Finału, 10 stycznia 2010r… Ekipa jest, okazuje się po kilku dniach – akceptacja ze strony Fundacji też jest, janek zajmuje się sponsoringiem. Zaczyna się nerwówka…

Omawiamy bukiety - trzeba ustalić jakie, z jakich kwiatów, ile sztuk itd. Kilkanaście osób ma wyznaczone zadania; ja, Karolina i Gosia - ustalamy jakie kwiaty zamówimy. Piszemy na GG do późnych godzin nocnych, czasem zaczyna świtać, a my dopiero się żegnamy... Przecież wszystko musi być dopięte na ostatni guzik!

Jednym z moich zadań jest strój. Decyduję - po konsultacjach z dziewczynami - że my, babeczki, założymy w niu wielkiego Finału fartuszki z logo forum i serduszkiem wośp-owym, natomiast panowie - włożą koszulki z takimi samymi nadrukami. Kolor... hm... wybieram ni to miodowy, ni to kawa z mlekiem... coś w ten deseń. Fartuszki zamówione, kupione, koszulki również - niestety nie przewidziałam, że będzie jakieś ale - straszna afera - bo kolor naszych fartuszków i koszulek nie pasuje jankowi! Ojjjjjjjjjjjj! Adrenalina osiąga w moich żyłach swoje najwyższe stężenie - no tak, pierw przeprawa, żeby postawić na fartuszki - janek chce, żeby wszyscy byli w koszulkach! No sorki wielkie - ale nie mogę nadal sobie wyobrazić nas, kobitek - w podkoszulku podczas takiej imprezy! Uff - janek kapituluje - albo po prostu ma mnie dość i mojej pisaniny :) , choć wiem, że odtąd nasze stosunki ulegną poważnym oziębieniom, na dłuuuuugo... No cóż, nie ze wszystkimi musimy się kochać aż po grób, prawda?

Mamy grudzień, święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami, mieszkanie leży odłogiem, w kwiaciarni masa pracy, stroiki, choinki, bombki itd... itp.... Kiedy jestem w domu - na nic nie mam już siły, Misiek ogarnia bałagan... A ja? Nie, nieleżę i nie odpoczywam - z laptopem na kolanach spędzam kolejne wieczory, codziennie, ustalam z dziewczynami co i jak... Wykruszają się ochotnicy... Tak naprawdę zostaje nas garstka... 7 osób, a miało być prawie 20... Rozdzielamy obowiązki między tych, co zostali...

Boże Narodzenie jakoś przechodzi obok mnie, jestem strasznie zmęczona - i pracą i ustaleniami akcji dla WOŚP. Jak dobrze, że między świętami a Nowym Rokiem mam wolne...

Sylwester... Mija...

Styczeń, zamawiamy kwiaty. Ustalamy szczegóły takie już konkretne - poczatkowo bukiety mają być robione przez nas bezpośrednio w studio telewizyjnym, jednak okazuje się, że nie będzie dla nas i naszej radosnej twórczości tam miejsca, więc usimy zrobić wszystkie wiązanki wcześniej. Tylko gdzie? Ma ich być blisko setka! Z pomocą przychodzi Jola Darska, która również poprowadzi z nami akcję - zaprasza nas do siebie, do Warszawy; jej Mąż ma duuuuży warsztat, gdzie możemy spokojnie pracować!

8 stycznia wypisuję kartkę i wieszam ją na szyldzie kwiaciarni: DZIŚ KWIACIARNIA CZYNNA DO GODZINY 14, JUTRO - NIECZYNNE. Pakuję do kilku skrzynek potrzebne przydasie, narzędzia, dodatki, które ze sobą chcę zabrać. Idę do domu, po drodze kupuję co nieco do jedzenia. Jak dobrze, że wczoraj wieczorem upiekłam ciasto, a dziś tylko przełożę je kremem! I zrobię sałatkę gyrosową. I w drogę!

Wszystko załadowane do samochodu, Misiek zaprowadza naszą psirę do siostry. Jeszcze tylko musimy podjechać odebrać nadrukowane fartuszki i koszulki. I wstępujemy do sklepu z piwami regionalnymi :)

Oj późna godzina się zrobiła, już po dwudziestej... Zaczyna sypać śnieg, dość ostro! Ruszamy na Warszawę! Karola i Gosia już są u Joli, czekają na nas, co jakiś czas któraś z nich dzwoni, pyta jak mamy daleko i czy wszystko w porządku - wszystko przez ten śnieg i straszne oblodzenia na drogach! W końcu docieramy na miejsce około północy! Pięknie - droga z Łodzi do Warszawy w 4 godziny? Czemu nie! I to samochodem!


Ale fajnie! Jak miło tak się spotkać z dziewczynami! Mam wrażenie, że dziś spać to chyba pójdziemy baaaaardzo późno! Mamy masę spraw do obgadania! Przy piwku i drinkach rozmawiamy, rozmawiamy, rozmawiamy... i rozmawiamy... Jola pokazuje mi lilie, z których będę jutro robić bukiety - skubańce pozamykany, nie chcą się otwierać, choć stoją w ciepłej wodzie z odżywką i przy kaloryferku... No mam nadzieję, że jutro zaczną pękać! Zachwycamy się pieknymi frezjami o nieziemsko długich łodygach i odnóżkach, które Jola wstawiła do oddzielnego wazonu, niech się pięknie rozwijają! W międzyczasie Misiek pompuje nasz materac - nówka, nie śmigany - co nie podoba się Dodzie - fantastycznej suni, którą opiekuje się Jola. Zaczyna szczekać na pompkę, na Miśka, w końcu z zębami wskakuje na materac i... przegryza go! Dziura jak się patrzy! A co robią florystki? Odpalają glutownice (do tej pory się zastanawiam, po co dwie naraz...), zaklejam dziurę kawałkiem czegoś, co daje mi Jola - próba szczelności wypada pozytywnie, Misiek idzie spać. A my? Dalej rozmawiamy... Aż nudne, co? W końcu około 4 rano postanawiamy zlec. Od rana czeka nas masa roboty!

Wstajemy koło 8mej, szybkie śniadanko, obowiązkowo kawka i ciacho! Zabieramy przydatne rzeczy i idziemy do warsztatu. Rozkładamy się, organizujemy sobie stanowiska pracy, dołącza do nas Mariola. Karolina jedzie z Miśkiem do telewizji ustalić szczegóły na jutrzejszy dzień. Przenosimy całą masę kwiatów z garażu do warsztatu - oj, jak mnie męczy taka latanina - do tego po schodach, mam zadyszkę jak sto pięćdziesiąt! Przyznam się, że oszukuję, no ale co? Mam paść im jutro w studio? Albo nie dojechać? Albo dziś nie wyrobić normy - 20 bukietów? :) heh - teraz jak to piszę, po 8 miesiącach od wydarzenia - śmiać mi się chce... Wogóle jakoś tak mi sympatycznie na serduszku!
 
Karola wraca, nie ma zbyt dobrych wieści - znaczy wieści, na jakie czekaliśmy - nie będziemy mieć żadnego stanowiska, nawet dwóch marnych stolików, brak miejsca, wszystko dosłownie musimy zrobić dzień wcześniej, czyli DZIŚ? No! To do dzieła!
 
Zapraszam na foto-story :)
 
Jola sprawdza, czy niczego nie brakuje, ogarnia wzrokiem powstałe pobojowisko,

pilnuje Gosię, by ta jak najpiękniej wykonała bukiet dla żony naszego głównego sponsora.

Mariola ze stoickim spokojem drutuje mini-gerberki. Mnie przy takiej czynności szlag trafia już przy pierwszym kwiatku! Obok gerberków leżą oczywiście jeszcze nie otwarte moje lilie i amarylisy.

Tak oto wygląda zrobiony przez Gosię, a dopilnowany przez Jolę :) bukiet dla pani Woźniak, żony sponsora.

Karola komponuje fajny bukiet w sielskim klimacie, Jola pomaga dobrać dodatki.

Praca koordynatora jest dość ciężka i wykańczająca, dlatego kolejna kawka? Czemu nie!

Mój pierwszy bukiet prezentuje się tak (jeszcze 9 takich samych!):

Mariola przygotowuje róże do kolejnych kompozycji - powstaną przecudowne serca kwiatowe...

... na futerkowych kryzach, które wyglądają jak skrzydła anioła!

Jola sprawdza bukiet, który zrobiła Mariola. Wszystko gra!

Gosia i jej wielkie serce!

Tu widać rosnący rozgardiasz floralny!


Bukietów przybywa, a pod wieczór przybywa również Marcin - kumpel forowy i Marek - mąż Gosi.



Jola układa swój bukiet - będzie cudny!

A to ja ze swoim bukietem :) Chwilę wcześniej - dołączył do nas Tomek! Kolejna fantastyczna osoba, która z wielką przyjemnością postanowiła robić to co ja! Na fotce widać jego niebieski sweterek - Tomku - przepraszam, ale z przygotowań nie mam Twojego zdjęcia od przodu!

Madzia i jej amarylisowo-liliowy bukiet!

Madzia i jej eustomowo ( a jakże!) -zatrwianowy bukiet!

 Zmęczenie dopadło Karolinę. Nic dziwnego, w końcu mamy już godzinę 2:30 rano! Zbieramy się, sprzątamy bałagan. Spaaaaaaaaaaaaać Aczkolwiek adrenalinka nadal buzuje w naszych żyłach - pewnie tak od razu się nie położymy!

Dorwałam jeszcze eustomę i kilka gerberków - no to dorobiłam taki oto bukiecik skromny...

Idziemy do domu jolinego, żeby odpocząć, jutro wielki dzień i ciężki dzień niesamowicie!


Żeby kwiaty utrzymały swoją świeżość - obcięte końce łodyg owijamy ręcznikiem papierowym i zakładamy folię - ot, takie tymczasowe wazony - no bo jak w sumie inaczej sobie poradzić?

 
Godzina prawie piąta rano - a my nadal nie potrafimy się spokojnie położyć spać - a wstajemy o wpółdo ósmej! Na dobry sen i jutrzejsze wzmocnienie - nalewka owocowa!
 
W końcu kładziemy się, ale nie wszyscy... Karola tak przeżywa, że nie kładzie się cale, siada przy kominku, czyta czasopisma... Dzielna okropnie!
 
7:30 - jak ja nienawidzę budzika! Jednak wstaję, zaczynam się ekscytować dzisiejszym dniem... Idę pod prysznic, ubieram się, nawet mejkapa nakładam! A co! W końcu w telewziji będę, tak?
 
C.D.N....

6 komentarzy:

  1. Ja bym Wam nie pomogła bo się nie znam na florystyce ale achów i ochów byście się nasłuchały:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne są takie spotkania branżowe.
    I w dodatku przyjemne, połączone z pożytecznym.

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne wspomnienia! i dziękuję za odwiedzinki! pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie opisane... i te wielkie, Wasze serca włożone w przygotowania...

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne opisy aż by się chciało samemu takie bukiety spróbować zrobić.

    OdpowiedzUsuń